wtorek, 29 września 2009

Rozdział III


















Skąd... - nie dał mi skończyć, wstał, podniósł mnie z ziemi, pociągając za rękę i cały czas jej nie puszczając wybiegł z jaskinio-domu, jakby ta cała Klara była czarną wdową czy tarantulą, która miała właśnie go zjeść. hmm... mniam, mniam, mniam, zjadła bym coś... Odrywając mnie od moich głodnych myśli, kazał mi się schować w jakiejś stajni czy co to tam było. Zaczęłam powstrzymywać lecące potokiem myśli i skojarzenia dotyczące pary osób, chowającej się w stodole ale jakby tego byłoby jeszcze mało naraził moją psychikę na jeszcze większe zboczenie bo wepchnął mnie do stogu siana i sam usadowiła się obok i przykrył nas od góry drugą kupką siana. Trudno mi było pomyśleć, że to wszystko było po to by się ukryć przed tak zwaną Klarą, a nie do jakiś niecnych zamiarów.
- Ej, o co ci ... - miałam już mu wyrzucić coś na temat chowania w sianie ale znów mi przerwał.
- Cicho! - uciszył mnie ręką i zaczął się przysłuchiwać nie wiadomo czemu.
Po jakiś paru minutach, nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki, głębokie stąpnięcia obcasów o mocno uklepaną ziemię. Kroki ustały na chwile (pewnie kroki naszej milusińskiej Klary, szukającej nas), chyba się czemuś przyglądała i znów ruszyła dalej. A w powietrzu zawisły głuche oddalające się stąpnięcia.
- Poszła... - odparł z ulgą mój towarzysz trzymając cały czas rękę na moich ustach, chcą zatamować potok słów, pytań i krzyków mających wylecieć z pomiędzy moich warg, tuż po uwolnieniu ich.
Siedź jeszcze cicho, bo może nas usłyszeć. - powiedział cichutko, widać było że się boi.
Po paru minutach, które trwały całą wieczność, nareszcie uwolnił moją twarz w uścisku jego dłoni. Ku zdziwieniu i mojemu, i jego, nie odezwałam się ani słowem, nie żeby zatchnęło mi w gardle, ani że przestałam myśleć czy dostałam ataku sklerozy, nic z tych rzeczy. Po prostu nic, pustka. Nie mówiłam, nie pytałam bo już nie odczuwałam potrzeby znania każdego faktu. Może mózg mi się przegrzał bo tych pytań było za dużo, nie wiem, po prostu tak jest i już.
- O nic nie zapytasz? - nadal lekko zdumiony, patrzył na mnie pytająco.
- Nie, w każdym razie nie teraz. - odparłam.
- Aha - bąkną i zrobił dziwną minę, dla mnie niezrozumiałą i zaczął wychodzić ze stogu.Czekałam, aż on wyjdzie żebym i ja się mogła wydostać, ale powstrzymał mnie jego krzyk. Odrętwiałam ze strachu, jak tylko usłyszałam pierwsze dźwięki tej okropnej melodii wydobywającej się z jego gardła.Nie miałam odwagi odezwać się, zapytać co się stało. Usłyszałam tylko potem te same kroki co poprzednio i szuranie wleczonego ciała po ziemi...

--------------------------------
Hah, no i jest 3 rozdział :DD
Z dedytką dla Bell ^^ bo mnie wsparła jak trzeba było.
KaśQ.

2 komentarze:

  1. Ee ym...głód xDD
    haha xD nareszcie xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki wielkie za dedytkę.. :)) Jak już wiesz rozdział mi sie bardzo podoba.. :D Jest taki.. ymm.. Twój :D
    Ejj.. i teraz przez Ciebie jestem głodna.. Ejj.. Kiedy bedzie moja kolacja T.T ..?
    Ok nie wczuwajac sie w moja kolacje.. Czekam na ciąg dalszy..

    OdpowiedzUsuń