"Straszna ta chwila, w której duch rozkręci, za jednym razem cały zwój pamięci." — George Byron
wtorek, 29 września 2009
Rozdział I
- Ale na pewno jest piątek? - upewniłam się.
- Nie wiem, mam w głowie tyle, co Ty - odpowiedział mój nieznajomy towarzysz z zauważalną ignorancją w głosie.
W moim umyśle panowała wszechobecna pustka. Cały czas te same pytania: Skąd tu się wzięłam? Jak mam na imię? Ile mam lat? Która godzina? Co to za facet? Czy on jest w moim guście? Cóż, chyba tak.
Ocknęłam się z zadumy i zauważyłam że cały czas się na niego patrzę.
-Mam coś na twarzy? - spytał, wyraźnie rozbawiony. Pewnie zrobiłam jakąś głupią minę.
-Nie, tylko się zastanawiam...
Dopiero teraz rozejrzałam się wokół siebie. Byłam w jakimś pomieszczeniu z drewnianymi, odrapanymi ścianami koloru spłowiałego brązu. Byłam ubrana całkowicie na czarno - spodnie, trampki i t-shirt z napisem, którego nie umiałam przeczytać. Jeszcze raz podniosłam głowę i spojrzałam na ściany. Nie zauważyłam żadnych drzwi, co wydało mi się podejrzane, jedyne okno w pokoju było zabite deskami od zewnętrznej strony. Wychodziło na to, że ani ja, ani mój milczący towarzysz, nie zabiliśmy go. Przez szpary w deskach wlatywały smugi bladego światła, a w miejscach gdzie prześwitywały promienie, ukazywały się pyłki kurzu, które pod byle podmuchem obracały się, jak w jakimś nienaturalnie zsynchronizowanym tańcu.
-Och. - wyrwało mi się z zachwytu nad tym tanecznym spektaklem, przerwałam długą ciszę.
-Co? - wystraszył się tajemniczy chłopak. Zauważyłam zdenerwowanie w jego oczach.
- Gdzie ja jestem? Jak się nazywam? - zagadnęłam nieco naiwnie.
- Też się nad tym zastanawiam - odpowiedział z zamyśleniem, jednak kąciki jego ust drgnęły nieco.
- To czemu się tak denerwujesz? - ciekawość nie dawała mi spokoju.
- Bo nie wiem co się działo ze mną, i co się będzie działo teraz... potem - opuścił głowę jakby się wstydził - ...i jak będzie też z Tobą... - zdziwiłam się, że martwił się o mnie, wydawał się mieć usposobienie egoisty.
Nie mogłam zobaczyć dokładnie jego twarzy, ponieważ było za ciemno, ale chyba miał rude, przydługie włosy. Też był ubrany na czarno.
- Czemu stąd nie wyjdziemy? - wyrwało mi się.
- Bo nie możemy. - zdenerwował się.
- Ale dlaczego?
- Nie zauważyłaś, że mamy kajdany na rękach i nogach?!
Dopiero teraz spojrzałam w dół. Nie miałam czucia w kończynach, wpadłam na pomysł:
- Uderz mnie.
Chłopak zrobił to bez zastanowienia. On mógł się ruszać, a ja nie poczułam skutku jego kopniaka.
- Po co to? - spytał rozbawiony.
On jednak był egoistą.
- Bo nie mam czucia. - rzuciłam mu, zbita z pantałyku. Na te słowa nachylił się nad moja dłonią i... najzwyczajniej w świecie ją ugryzł.
- Ała! - wrzasnęłam z bólu.
- Już - uśmiechnął się, ukazując moją krew na swoich białych zębach. Pokazał mi swoją dłoń, na której ujrzałam taki sam ślad jaki był i na mojej.
- Eee, dzięki - pozwiedzałam zażenowana.
Rana krwawiła, jak po odrętwieniu, zaczęłam czuć mrowienie w kończynach, teraz zrozumiałam po co to było, w tej samej chwili uniosła się klapa w podłodze, której wcześniej nie zauważyłam. Do pokoju weszła młoda kobieta, oślepiając nas światłem lampy naftowej. Jej ubiór przypominał raczej średniowiecze: kremowa suknia z gorsetem, białe rękawiczki. pantofelki oraz złota peleryna z kapturem, który zakrywał jej oczy - coś takiego widuje się raczej na obrazach w muzeum, przedstawiających wielkie damy i królowe.
- Domyśliłam się, że tu was schował, musimy uciekać - rzuciła.
- Ale... - nim zdążyłam dokończyć podeszła do nas, wyciągnęła lampę nad kajdany i zaczęła je rozpinać jakimś kluczem. Zauważyłam, że okucia były bardzo stare.
- Potem wam wszystko wytłumaczę. Nie czas na to.
----------------------
No to się rozkręcam! :DD
KaśQ. (Satyra)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz